Najpierw susza, teraz burze i powodzie. Polska w obliczu klęsk żywiołowych.

Zjawiska pogodowe są w stanie w dużym stopniu wpłynąć na gospodarkę – zarówno pozytywnie, jak i negatywnie.

Instytut Ochrony Środowiska oszacował, że w latach 2001-2016 Polska straciła 78 mld złotych z powodu zniszczeń infrastruktury i mienia wywołanych przez klęski żywiołowe. W jaki zatem sposób na gospodarce odbijają się ostatnie ulewy i powodzie?

Czy susza minęła? Niestety nie

Jeszcze niedawno można było martwić się jedynie suszą, a w ostatnich dniach Rządowe Centrum Bezpieczeństwa wysłało mnóstwo ostrzeżeń o ulewnych deszczach i burzach z gradem. Pogotowie przeciwpowodziowe zostało ogłoszone w wielu regionach Polski. Z największymi problemami musiały poradzić sobie :

  1. Małopolska,
  2. Śląsk,
  3. Podkarpacie,
  4. Dolny Śląsk.

Można by pomyśleć, że w związku z nagromadzeniem się ulew w jednym czasie problem suszy stał się przeszłością, jednak nic bardziej mylnego. Eksperci z Instytutu Uprawy Nawożenia i Gleboznawstwa oceniają, że o ile w wierzchniej warstwie gleby znalazło się sporo wody, to w warstwach poniżej 30 cm nadal występują znaczne braki w nawodnianiu, co wpływa negatywnie na uprawy:

zbóż jarych i ozimych, truskawek, krzewów owocowych, drzew owocowych.

Dr Jarosław Suchożebrski z Uniwersytetu Warszawskiego zauważa, że przez dziesięciolecia polska gospodarka wodna nastawiona była na radzenie sobie z nadmiarem wody. W związku z tym nikt nie zastanawiał się nad opcjami zachowywania i zbierania jej, co byłoby korzystne przy dzisiejszych dużych problemach ze suszą na terenie naszego kraju. Systemy melioracyjne nie są skuteczne, a woda z opadów spływa prosto do rzek i morza.

Jak dużo kosztują polską gospodarkę klęski żywiołowe?

Każdego roku Polska odnosi straty wynoszące do 0,4% PKB, choć zdarzają się lata, w których liczą one nawet ponad 1%. Jest to związane z uszkodzeniami infrastruktury i mienia, ale także ograniczeniami i problemami przedsiębiorstw, które przez potrzebę radzenia sobie z nimi nie są w stanie osiągnąć pełni możliwości produkcyjnych. Specjaliści szacują, że rynek budowlany może w tym roku skurczyć się o około 3%, a powodzie występujące w całym kraju każą przypuszczać, że straty mogą okazać się jeszcze większe.

Już od marca inwestorzy wstrzymywali się z rozpoczęciem planowanych wcześniej budów. Następujące w ostatnich tygodniach klęski żywiołowe pojawiające się w naszym kraju nie zachęcają ich do wznowienia swoich planów — i to nawet mimo znacznego rozluźnienia restrykcji związanych z pandemią Covid-19. Aktualnie filarem rynku budowlanego coraz bardziej staje się budownictwo inżynieryjne. Dzieje się to ze względu na zwiększoną skalę programów infrastrukturalnych, do których — miejmy nadzieję — dołączą niebawem budowy kolejnych zbiorników retencyjnych, tak bardzo potrzebnych w kraju dotkniętym suszą.